Eutanazja - weterynarzowi też nie jest łatwo

Nie pisałem nic od kwietnia. Cóż, dużo się działo w tym czasie i trochę zapomniałem, trochę mi się nie chciało, trochę nie wiedziałem co napisać. Nadeszła jednak jesień, pora na pewną zadumę i rozważania.

Jak to bywa weterynaryjnym świecie, co dzień jesteśmy świadkami małych radości i dużych dramatów. Niestety cudów jeszcze czynić nie potrafimy i nie wszystkich da się uzdrowić (celowo używam tego sformułowania, gdyż niektórym zwierzętom poza cudownym uzdrowieniem samo leczenie nie pomoże). Jeśli właściciel nam na to pozwala, walczymy tak długo jak to możliwe. Niekiedy podejmujemy walkę, mimo tego, że wiemy iż finał będzie tragiczny. Pozostaje pytanie, czy zawsze ta walka jest słuszna i właściwa? Myślę, że bywa to kwestią dyskusyjną, ale dopóki starcza sił dopóty nadzieja żyje.

Jedyną wadą zwierząt jest to, że krótko żyją. Krótko dla nas, bo z punktu widzenia fizjologii jest to życie odpowiednio długie. Nam jednak te kilka / kilkanaście lat wydaje się mgnieniem oka. W końcu każdy będzie musiał się pożegnać i cytując pewnego rewolwerowca "dotrzeć do polany na końcu ścieżki".

Mimo że bolesna, śmierć zwierzęcia w podeszłym wieku jest rzeczą przyjmowaną przez właścicieli dość dobrze. Spodziewamy się jej, zdajemy sobie sprawę, że jest nie do uniknięcia. Gorzej znosimy sytuacje, w których umiera zwierzę młode, albo takie, które zachorowało nagle. "Zachorowało nagle" - z reguły proces chorobowy trwa dłużej, jednak zwierzęta są twarde i nie skore do pokazywania tego, że coś im dolega.

Tak jak pisałem wyżej, jeżeli widzimy szansę (chociaż mikroskopijną) na powodzenie leczenia to zawszę podejmujemy próbę. Zdarza nam się, że jej nie widzimy, ale właściciel mimo wszystko chciałby spróbować - wtedy też podejmuje się wysiłek. Jednakże są sytuacje, w których nie godzi się skazywać zwierzę na cierpienie. Gdy leczenie nie przynosi skutku i wyczerpano wszystkie możliwości przychodzi czas na podjęcie decyzji. Mowa tu o eutanazji.

Wielu traktuje ją jak morderstwo i chce by ich przyjaciel odszedł w sposób naturalny. Często takie myślenie skazuje zwierzę na wiele dni niepotrzebnego cierpienia i przedłużającej się agonii. Ten kto myśli, że pies czy kot po prostu zaśnie i umrze jest naiwny. Prawie wszystkie zgony "naturalne" zwierząt, które kojarzę następowały w sposób burzliwy. Poza tym, jest to strasznie egoistyczne z naszej strony. Zwierzę obdarzało nas bezinteresownym uczuciem przez lata, z tego powodu mamy obowiązek pozwolić mu odejść godnie.
I właśnie tak powinno się traktować eutanazję. Nie jako morderstwo, czy akt bestialstwa lecz jako szansę na śmierć pozbawioną stresu i cierpienia. 

Nie mówię tu o sytuacjach, w których właściciel żąda "uśpienia" psa bo go uszy swędzą albo pani wyjeżdża na wakacje. Żaden ludzki lekarz weterynarii nie pomorze wam w takiej sytuacji. Eutanazja ma służyć zwierzęciu, nie nieodpowiedzialnym właścicielom. 

Nie chciałbym być odebrany jako agitator na rzecz eutanazji. Uwierzcie, nie jest łatwo wykonywać taką ostatnią posługę. Pragnę jedynie, aby właściciele postarali się być zwyczajnie ludźmi dla swoich zwierząt, żeby odstawili swoje JA i pomyśleli o nich. Eutanazja to także pomoc, nie czekajcie z jej udzieleniem. 

Komentarze