Ćwoki są wśród nas

Koniec ze wspominkami i łagodnością. Wracamy do hejtów. Kilka dni temu przyjmowałem pewnego jegomościa w okolicy trzydziestki. Pies nie był problematyczny, tylko szczepienie. Jednak właściciel... Takiego ćwoka nie spotkałem dawno. Gęba już na wejście wydała mi się tępa, jednak ja nie mam w zwyczaju oceniać książek po okładce. Dopiero jak pan zaczął przemawiać okazało się, że faktycznie głupi jak dziurawy but u lewej nogi. W dodatku przemądrzały w swej głupocie. Posłuchajcie.

Był poniedziałek. Było lądowanie w Normandii - bojowe określenie sytuacji, w której cała nasza banda pracuje, a poczekalnia i przyległości pełne są oczekujących ludzi wraz ze zwierzętami. Zapraszam do gabinetu starszą panią z psem i z synem (lat około 35). Piesek miły, sympatyczny, dał się pogłaskać. Opis: polski wielorasowy, samiec, 10 kg, 5 lat, rudy, długowłosy, imię "Czarek". Pytam co pies sobie życzy? Żarcik nie został zrozumiany. Dowiedziałem się, że nic sobie nie życzy, a państwo przyszli go zaszczepić przeciwko wściekliźnie. Pytam więc, czy aby kogoś nie ugryzł ostatnio, na co pada odpowiedź, że ostatnio nie. "Bo wie Pan, on jak ktoś wejdzie na podwórko to musi ugryźć, taki jest!" oznajmia, z pewną dumą pan właściciel. "Łon, jest niedobry. Mie też już nieraz złapał" mówi starsza pani. W międzyczasie zdążyłem, go zaszczepić i przystępując do czynności biurokratycznych - a musicie wiedzieć, że przy szczepieniu przeciwko wściekliźnie jest więcej pisania niż roboty, gawędzę sobie z państwem. Wyraziłem pewne zdumienie, że pozwalają się gryźć. Dowiedziałem się, że on tak ma od momemntu, kiedy pierwszy raz, jako szczeniak, dostał kość i próbowali mu ją zabrać. Ugryzł i od tamtego momentu gryzie. Starałem się delikatnie im wytłumaczyć, dlaczego tak się stało i ze strony pani spotkałem się z pewną dozą zrozumienia. Pan już tak otwartego umysłu nie miał (objaśnienie: w poniższym dialogu pojawiają się 3 osoby, Ja czyli J, pan ćwok czyli Ć i mój szef Pan Janusz, czyli PJ - epizodycznie).

Ć. Bo wie Pan, bo są takie psy co gryzą i już. On się taki urodził. Jak, już się wkur** to musi ugryźć. Jak nie ugryzie tego, kto wlazł na podwórko to ugryzie nas.
J. Cóż, ja zawsze miałem psy i nigdy nie mieliśmy problemu z gryzieniem. Prawdopodobnie popełnili Państwo jakiś...
Ć. Nie, nie, nie. On tak ma. Słuchej Pan, nasz sąsiad, chciał mieć młode po Czarku i my go puścili z jego suką. I one wszystkie takie jak Czarek. Pięć miesięcy miały i już gryzły.
J. Żaden pies nie jest zły z natury. Problemy pojawiają się przez niedopatrzenia ludzi. 
Ć. A pitbule i dobermany?! One mają za małe głowy i mózg je ciśnie, przez to gryzą i są wściekłe.
J. Już dawno udowodniono, że to bajki. To ludzie uczą je takich a nie innych zachowań. Zresztą...
Ć. Czarka nikt nie uczył. Samo mu przyszło.
J. Nie przyszło samo! (cisnienie mam już 200/120) Tłumaczę panu, gdzie był wasz błąd...
PJ. Łukasz? (wygląda zza drzwi gabinetu) Mogę cię na momencik...
J. Już kończę!
Ć. Myśmy nie popełnili żadnego błędu. On się taki urodził. Myśmy go nie bili nigdy, ani nic. Jeść dostaje. Ma gdzie polatać.
J. Pan swoje, a ja swoje. Ta dyskusja nie ma sensu. Jedno jest pewne, odpowiedzialni za to, że on was gryzie jesteście wy sami. On jest fajny pies, tylko mu krzywdę zrobiono.
Ć. Nikt go nigdy nie bije...
J. Ja nie o tym...
PJ. Łukasz, 3 sekundy. Naprawdę.
J. Już Panie doktorze... Przepraszam, państwa ale musimy skończyć, inne obowiązki mnie wzywają. Jedno jest pewne, to nie wasz pies jest winny. Do widzenia. Cześć Czarek!

Potem okazało się, że brzmiałem jakbym miał facetowi przyłożyć i szef, chciał odwrócić moją uwagę. Swoją drogą, wybijał mnie z rytmu zawsze w momencie, gdy nakręcałem się najbardziej. 

Inna sytuacja, ale też bieżąca. Słyszeliście o Akcjach Szczepienia Przeciwko Wściekliźnie? Jest wyznaczona data i godzina i cała wieś może przyprowadzić psa w celu zaszczepienia. Biorę w nich udział trzeci rok z rzędu i co roku, te same osoby (jestem pamiętliwy jak cholera) zadają mi te same pytania. 

1. "Czy to jest płatne? Bo kiedyś było za darmo." Od kiedy ja pracuję nie jest za darmo. Popytałem starszych kolegów i okazało się, że nigdy nie było. Prawie nigdy. Podobno
w latach 70' był jeden rok, w którym rolnicy nie płacili. Pozornie nie płacili, bo koszt był ukryty w podatku rolnym. Pomysł jednak się nie przyjął. JEDEN ROK. I tak zapadło w pamięć, że od 40 lat się pytają, czy coś płacą

2. "Ile to kosztuje? Co?! W zeszłym roku było taniej!". Z ust tych samych osób, co roku. A ja odpowiadam, że rok temu też ja szczepiłem i kosztowało też tyle co w tym. I 2 lata temu  też. I 8 lat temu też!

Kiedyś obawy mojego szefa się spełnią i ktoś dostanie po twarzy. Skaranie boskie z tymi człowiekami. Wpis ubarwimy radosną pieśnią na cześć ludzkości. Peace


Komentarze

  1. Psy na wsiach to biedne stworzenia. Koty zresztą też. O myszach i szczurach nie wspomnę. Króliki za to są szczęśliwe i opasione. A nawet na ostatnie pożegnanie uroczystoście pieczone ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz