Psie łakomstwo - zatrucie czekoladą u psa



Miłość do słodyczy zgubiła już niejednego. Sam muszę przyznać, że ciężko mi się oprzeć tabliczce mlecznej (no chyba, że zawiera rodzynki, fuuuuj!). Dla mnie jednak takie pofolgowanie skończy się zgagą, psa natomiast może doprowadzić do śmierci. Odpowiedzialna za to jest teobromina, którą znajdziecie w ziarnach kakaowca, ale również w kawie i herbacie. Dla ludzi także jest trująca, jednak psy posiadają odmienny szlak metaboliczny tej substancji i dla nich jest znacznie groźniejsza. 

Prawdę powiedziawszy każdy wet słyszał o zatruciu czekoladą. Każdy się o nim uczył, nie każdy widział. Ja do tej pory nie spotkałem się z objawami zatrucia po spożyciu tejże przez psa. Aż do pewnego piątku, znajdującego się w całkiem nieodległej przeszłości. A było tak...

Piątek był taki, że głowę urywa. Już przed otwarciem Przychodni ustawił się przed drzwiami sznurek ludzi, czekających aż wybije 8.00. Uwijaliśmy się jak
w ukropie, cały czas wszystkie trzy gabinety zajęte. Koło godziny 9.00 lekko spocony i rumiany zapraszam pana z dobermanem. Rozsiadają się i pytam co ich sprowadza. "900 gram" mówi właściciel. Nie bardzo zrozumiałem - żart jakiś czy co? "Zjadł 9 tabliczek, 85% belgijskiej czekolady". wyjaśnia pan. Lekko zdębiałem, przyglądam się psu. Wszedł o własnych siłach ale umysłem jest chyba daleko, cały rozedrgany, błędny wzrok, skrajny niepokój. Płukanie żołądka! - myślę. Niestety najadł się jej wczoraj, nic już w żołądku nie ma. Poza tym skoro pojawiły się objawy znaczy, że paskudztwo się wchłonęło. Badamy się dalej. Przyspieszony rytm serca, śluzówki przekrwione, oczopląs obustronny. Wdrażam standardową procedurę przy zatruciach przebiegających z objawami nerwowymi. Wenflon w żyłę i jazda. Duuuuużo płynów, leki przeciwdrgawkowe, leki działające osłonowo na wątrobę...
 

Po 3 godzinach wyszedł (a raczej wyniesliśmy go do samochodu) do domu,
z poleceniem powrotu późnym popołudniem w celu wykonania kolejnej kroplówki - jak ja czasem żałuję, że szefowie nie zdecydowali się na zorganizowanie szpitala. W między czasie dostałem wynik badania krwi. Lekko podwyższone stężenie enzymów wątrobowych, bez tragedii. Myślę, że się wykaraska...


W sobotę wrócił na umówioną godzinę. Stan: tragiczny. Odwodniony, nieprzytomny, krwawa biegunka. Powtórne badanie krwi - normy dla wątroby przekroczone pięciokrotnie. Sobota i niedziela minęły na wielokrotnych kroplówkach u nas i w domu psiaka. W poniedziałek pojawiły się wymioty. Kompletny brak apetytu, widać po psiaku, że źle się czuje. Ponowne badanie krwi. Żeby uzmysłowić wam jak bardzo czekoladowe szaleństwo uszkodziło mu wątrobę, przytoczę wyniki: ALT - norma do 60 u/l, jest 1000 (sł. tysiąc), AST - norma 45, jest 430, AP - norma 155, jest 750. Podałem górne wartości norm, co oznaczają skróty możecie spytać wujka Google. Sytuacja nie wyglądała różowo. Dajemy sobie jeszcze dwie doby na poprawę...

Poprawa nastąpiła w czwartek. Pies przestał wymiotować, zaczął interesować się jedzeniem, zmusił właścicieli do spaceru. Chyba wystraszył się naszej rozmowy dotyczącej ewentualnej eutanazji. W piątek sam wyciągnął sobie wenflon. Wygląda na to, że wspólnymi siłami nam się udało. Również wielki szacun dla właścicieli, którzy dzielnie stosowali się zaleceń i walczyli o swojego przyjaciela. Teraz je karmę dla psów z niewydolnością wątroby i jest pod stałą kontrolą. Niedługo kontrolne badanie krwi. Mam cichą nadzieję, że będą niezłe.

Na koniec przytoczę fragment wiersza Stanisława Jachowicza, który mimo, że traktuje o kotku to tutaj pasuje idealnie:

"(...)Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę.
Musiał więc nieboraczek sroga ponieść karę.
Tak się i z Wami dziateczki stać może.
Od łakomstwa strzeż nas Boże!"

Komentarze

  1. Znajoma mojej mamy kupę lat temu skrżyła sie, ze jej dwudziestletnia Tina (mini miniaturka dobermana - całe 4kg wagi) nic nie chce jeść, więc ona daje jej kostkę czekolady dziennie. I to cały jej pokarm... Nic nie pomogły tłumaczenia, pies nie pociągnął długo... :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz