Ludowa medycyna weterynaryjna

Czasy mamy ciężkie. W dobie finansowych kryzysów, krachów i innych inflacji wszędzie szukamy oszczędności. Poza tym, czasem wychodzą na wierzch nasze narodowe przywary. Pokutuje w nas poczucie, że KAŻDY pragnie nas naciągnąć, nabić w butelkę, wyświnić... Ileż razy słyszałem "nie wie Pan już ile policzyć!", "ale się cenicie!". Z tego wynika, że w byciu zdziercami lekarze weterynarii przodują. Jako, że koszty leczenia zwierząt są duże z pomocą przychodzą sposoby ludowe.



Pisałem już o alternatywnym odrobaczaniu. To, że jest bzdurą nie ulega wątpliwości i zawsze o tym właścicielom mówię. Zwolennicy argumentują, że są one skuteczne, gdyż oni nigdy nie widzieli pasożytów hahahaha! Problem polega na tym, że pasożyt nie ma powodów, żeby opuszczać organizm żywiciela. Ma tu ciepło, ma co jeść, ma gdzie się rozmnażać. Z kałem wydalane są jaja, których nie widać - bo pies to nie kura i larwy (też zwykle niewidoczne). Stąd wniosek, że jeśli nie ma pasożytów w kale, nie znaczy to, że zwierzę nie jest zarobaczone. Jasne? I żaden czosnek, ocet i gorzała nic wam nie dadzą, nieważne co robi wasz dziadek. 

Poszperałem po forach miłośników psów :] Do listy odrobaczania alternatywnego dołączam:
1. Barszczyk, kapuśniak, kiszoną kapustę - argumentacja: kwas zabija robaki. Zgadza się, ale nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiego niskiego pH w jelitach podając w/w produkty. Skoro kwas solny, znajdujący się w żołądku ich nie wytępi to dlaczego niskoprocentowy kwas octowy, który zakwasza wspomniane potrawy miałby? Zresztą jest on neutralizowny w jelitach cienkich, gdzie panuje ph zasadowe. A tam, żyje większość pasażerów. Wniosek: kwaśne potrawy nie działają.
2. Pestki z dyni - bardzo monde. Znawcy medycyny naturalnej zachwycają się ich działaniem przeciwpasożytniczym. Nie wiem. Dopóki ktoś nie pokaże mi danych statystycznych z badań przeprowadzonych w prawidłowy sposób i na odpowiednio dużej grupie ludzi, będę je uznawał tylko za coś do chrupania.

Wspomniałem poprzednio również o czosnku i cebuli. O ile barszczykiem i pestkami z dyni nie zrobicie zwierzęciu krzywdy, to czosnkiem i cebulą już tak. Zawierają one duże ilości dwusiarczków, które podrażniają przewód pokarmowy oraz mogą prowadzić do uszkodzenia czerwonych krwinek. Z tego powodu dont do that.

Ludzie czesto sięgają po środki naturalne, gdyż boją się "chemii". Jeżeli nie chcecie stosować farmaceutyków w ciemno, proponuję najpierw zbadać kał i jeżeli znajdą się pasożyty i/lub ich jaja, wtedy porządnie odrobaczyć. Tabletami! Nie dynią. Dobra, już daję spokój robalom.

Teraz świeżynka :] Hot news. Pokrzywa jest przyszłością weterynarii! Posłuchajcie...

Przyszedł do mnie pewien pan. Z jedenastoletnim golden retriverem. Pies utykający, bardzo utykający. Pan prosi o zbadanie. Badamy. Robię zdjęcie RTG bioder. Rozpoznanie: zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe w obrębie stawu biodrowego, prawdopodobnie na tle dysplazji tychże stawów. Co robić? Leczyć. Co prawda, stawów mu nie wymienię, ale leczenie bólu znacznie poprawi mu komfort życia. Właściciel nie chce. Bo on się boi leków, bo one go zabiją, bo leki to zło, on nigdy żadnych nie bierze... bla, bla, bla. No to co ja mam zrobić, do jasnej ciasnej?! Pan stwierdza, że będzie okładał psa pokrzywą, bo on sobie tak bolesność kolan wyleczył. Byłem tak zbity z tropu, że nawet nie wypowiedziałem kąśliwej uwagi. Mogłem chociaż panu zaproponować kadzidło i święte oleje. 


Jeszcze na koniec ciekawostka historyczna. W dawnych czasach twierdzono, że zachorowanie na wściekliznę jest związane z obecnością wędzidełka podjęzykowego - wiecie, to ta "żyłka" co łączy język z dnem jamy ustnej. Z tego powodu, bardzo często psy były okaleczane poprzez wyrywanie tej struktury anatomicznej przez ciemny lud. A jeżeli mimo tego zachorował? Winny był pewnie jakiś demon albo diabeł :]

BTW. Ten pies, jak już skończy, na pewno nie będzie miał robali :D



Komentarze

  1. Teraz wśród zwierzolubów bardzo modny jest czystek. Dawany psom do jedzenia działa podobno jako cudowny środek antykleszczowy. Co o tym powiesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pchły, kleszcze i ch** wie co jeszcze znam sposób od czystka lepszy. Bierzesz pół litra spirytusu i cegłę ze starej stodoły. Cegłę kruszysz i mieszasz z trunkiem, a następnie nacierasz psa. Pasożyty się upiją i same się kamieniami wytłuką :) A na poważnie, jakby czystek i inne ziółka były takie zajebiste, to by lekarze je zalecali rutynowo... ja ziół używam tylko w kuchni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wiesz, że lekarze weterynarii są w zmowie z koncernami farmaceutycznymi i te wszystkie ich preparaty na kleszcze albo robaki to wyciąganie kasy od właścicieli? I w dodatku to chemia jest, przecież to się psa truje! Pies siostry stryjecznego wuja mojej bratowej zdechł po tych ich kropelkach na kleszcze!

      ^To wszystko są autentyczne rewelacje, znalezione na psich forach :D

      Usuń
    2. Noż, to dlaczego mi jeszcze nikt nie płaci?! Truję ludziom psy za darmo! Skandal, hańba i zgroza

      Usuń
  4. Wie Pan, ludzie dowiadują się, że np. tabletka na odrobaczanie kosztuje w hurtowni złotówkę a jedna dawka rabisinu 1ml - bodajże opakowanie 10ml to 14 zł. To spora marża i ludzie oszczedzają.

    Dlaczego żaden lekarz weterynarii nie chce nic mówić o zarobkach? Z tego co wiem, one przekraczają na luzie 10 tysiecy jeśli ma się swój gabinet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego mamy mówić? Nie jesteśmy osobami publicznymi. Kształciliśmy się na bardzo ciężkich studiach przez 5,5 roku, posiadamy wiedzę specjalistyczna, która kosztuje. Nie zarabiam 10 tysięcy miesięcznie, a na to co mam ciężko pracuje. Jeżeli lekarz ludzki bierze 1000 złotych za nocny dyżur (jeden), nikt się nie burzy. Więc nie rozumię dlaczego my byśmy mieli się nie cenić? Proszę wziąć jeszcze pod uwagę, że lecznictwo zwierząt w Polsce jest prywatne, nikt do interesu nam nie dopłaca. Dodam jeszcze, że w porównaniu do reszty świata takie usługi u nas są baardzo tanie. btw. Nie czuje się atakowany :] Wiem, że całe społeczeństwo uważa, że śpimy na forsie, którą zdzieramy z ludzi

      Usuń
    2. aha wracając do ceny rabisinu. Nie płaci się w gabinecie za dawkę szczepionki p/ko wściekliźnie, płaci się za szczepienie, czyli za usługę (lek + stzykawka/igła + wykonanie iniekcji podskórnej + czynności biurokratyczne). Jadąc wymienić olej w aucie, nie płacę za sam olej, ale również za to że ktoś mi go wymieni :]

      Usuń
  5. Dodam jeszcze, że broń Boże nie chcę Pana atakować ani lekarzy weterynarii. Jeśli zarobki nie są takie duże i moje informacje są błędne to chętnie dowiedziałbym się jak jest naprawdę

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz