Spokojnie jak na wojnie

Szybko i krótko o zwyczaju odpalania fajerwerków i innego hałasującego gówna w Sylwestra. Tegoroczne "obchody" przeszły same siebie. Albo powinienem napisać, że ludzie wspięli się po raz kolejny na szczyt zidiocenia. Jestem oburzony, zniesmaczony i zostaję na nowo mizantropem.


Rozumiem, że strzelają o północy 31.12. Dobra nie rozumiem, staram się zrozumieć. Problem w tym, że stanowi to jedynie apogeum zjawiska, które w przypadku mojej okolicy zaczyna się już w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Nazjeżdża się do jednego, albo drugiego rodziny z "niemców" i "strzylają" "bo u nos w niemcach to nie wolno". Oczywiście nie każdy przyjezdny z zachodu tak się zachowuje, mimo to poznałem kilku, którzy popsuli obraz ogółu.



W Sylwestra wystrzały od rana. Za dużo, jak na samych gości z zagranicy. Wniosek: nasz naród ulega coraz bardziej swojemu debilizmowi i swoje ciężko zarobione pieniądze zamienia na krótkie "zzzziuuum" i "bum". I nie, nic mnie nie obchodzi, co kto robi ze swoją kasą, tak jak mam gdzieś, kto z kim i gdzie. Jednak ta durna moda wpływa na resztę społeczeństwa, które akurat nie "strzyla". A to mnie już akurat obchodzi, bo zabawa innych narusza mój spokój.



Od Wigilii, jak tylko zrobi się ciemno, wyłazi banda oszołomów i odpala. Co wieczór - znaczy się od 17.00. Dup, Dup, Dup! Nalot kurwa. Dziecko spać nie może, bo co zamyka oczy, to rozbrzmiewa DUP! Pies nie chce wyjść się odlać, a jako że jest to blog zasadniczo weterynaryjny olewamy bezsenność mojej córki i skupimy się na zwierzętach.



Kluska, skończone 8 lat, rasy beagle. Nasz prywatny, wspólnotowy pies. Stary, poczciwy porywacz jedzenia, inspektor do spraw resztek w śmietniku i producent bąków. Tak się składa, że Kluska boi się wystrzałów. Z burzą nauczyliśmy się żyć, jednak fajerwerki to co innego. Jeśliby strzelano tylko na powitanie nowego roku, pewnie też byśmy ogarnęli. Niestety. "Strzylajom" od Wigilii, toteż pies ma czas żeby się porządnie zestresować.



Zestresowana Kluska biega jak kot z pęcherzem od poddasza do piwnicy - w sumie cztery kondygnacje, nie omijając ani jednego pokoju. Biegając, zostawia za sobą rwącą strugę moczu. Nawet nie wiecie, jak wiele moczu mieści się jednym beagle'u. Przy okazji trzęsie się, skomle i próbuje popełnić samobójstwo.



Dlaczego? Bo się boi. Nie, bać się to nie dobre słowo. Jest przerażona. I nie wytłumaczycie, że nie ma się czego bać. Pies jest istotą o znacznie lepszym słuchu niż my i takie bombardowanie może odczuwać jako fizyczny ból. To właśnie strach przed bólem powoduje reakcje lękowe u psów. Żeby mogły przetrwać Sylwestra wielu właścicieli decyduje się podawanie leków przeciwlękowych Co roku muszę zaczynać wcześniej, bo szybciej zaczyna się zabawa. Za parę lat, zacznę je podawać tydzień przed świętami. I nie myślcie, że Kluska ma na tych lekach przyjemny haj. Jedyne co udaje się osiągnąć, to stan, w którym siedzi w kącie i lekko dygocze. Nie jest szczęśliwym psem w takich sytuacjach, ale daje radę.



Nie wiążę większych nadziei z naszą władzą, ale skoro są tacy skorzy do naprawiania świata, może uregulują raz na zawsze kwestię odpalania sztucznych . Nie mówię o całkowitym zakazie, choć jest to kuszące. Jeśli uda się utrudnić trochę ten proceder, to już będzie coś. Na pewno przybędzie szczęśliwych właścicieli i spokojnych czworonogów. W Polsce mamy kilka milionów psów, z których pewnie połowa boi się wystrzałów. Jeśli chociaż połowa z nich ma właścicieli, którzy nie mają tego gdzieś, to tak czy siak poziom zadowolenia wzrósłby znacząco.

Komentarze

  1. Mój pies nie lubi głośnych dźwięków - w tym i fajerwerków. Ja całe me dwudziestokilkuletnie życie ignorowałam sylwestrowe wystrzały. Ale odkąd jestem (nie)szczęśliwą właścicielką tego dalekiego pomiotu husky'ego, spinam się na każdy wybuch. Do tego stopnia, że mam ochotę wsadzić tym imprezowiczom ich kolorowe race w cztery litery. Marzy mi się całkowity zakaz odpalania tego badziewia. Niech w każdym mieście i wiosce będzie jedno zorganizowane wystrzelenie całego arsenału, oczywiście o północy, i tyle. Zwierzęta miałyby spokój, a kto chciałby pooglądać kolorowe światełka, też miałby taką możliwość. Do tego zasobniejsze portfele i mniej roboty na izbie przyjęć. Same plusy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz