Mój wet...

Chciałbym dziś rozważyć z Wami zjawisko zwane na forach miłośników zwierząt wszelakich "moim wetem". Brzmi fajnie, prawda? Ten wet jest taki mój. Mój własny. Mój wet.

Ludzie są różni. Niektórzy są chłodni w kontaktach, inni wylewni i prawie rzucający się na szyję. Tych drugich boję się znacznie bardziej. Część klientów nazywa lekarza swoim - nawet tego nieludzkiego. I super! Nasze ego lubi jak ktoś traktuje nas jako swoich własnych wetów. Dlatego "mój wet" powinien mieć tylko i wyłącznie wydźwięk pozytywny. Ale...

Zacznijmy od tego dlaczego do cholery wet? Rozumiem, że lekarz weterynarii to aż dwa słowa i takie ble, takie oficjalne. Ale weterynarz to też zbyt skomplikowane? No przecież! Musimy dążyć do prostoty, do minimalizmu. Dlatego z weteryniarzów awansujemy na wetów i musimy się do tego przyzwyczaić. Ale odbiegliśmy od tematu.

Każde forum miłośników... (tu wstaw dowolny gatunek zwierzęcia) zawiera kącik porad medycznych. Zmartwieni właściciele pytają co zrobić gdy zwierzę ma od dwóch miesięcy biegunkę, albo gdy ma piętnaście razy dziennie atak padaczkowy. Tutaj rada dla Was. Jeżeli odpowiecie w takim wątku "idź z nim do weterynarza" prawdopodobnie spotkacie się z falą wyrafinowanego hejtu lub dostaniecie bana. Wiem z autopsji. Na takie posty odpowiada się tylko merytorycznie, tzn. "ja bym podał czystek", "a podawałeś naturalną witaminę C?" itp.

"Mój wet" jest bardzo częstym bohaterem tych wątków. I jeśli trafimy na wpis "mój wet zalecił w takim przypadku to i to" to jest super. Zwykle jednak Mój Wet źle diagnozuje, źle leczy, doprowadził do kalectwa, śmierci lub autyzmu poszczepiennego. Co gorsza Mój Wet już nie wie ile brać za swoje usługi i zdecydowanie nie jest weteryniarzem "z powołania". Generalnie bida z nędzą. Mojemu wetowi zdarza się również zaciąć pazurek, a to jest nie do przyjęcia!

Jak widzicie Mój Wet nieczęsto bywa bohaterem pozytywnym. Dziwi mnie jedynie to, że osoby wyrażające się tak nieprzychylnie o lekarzu pracującym pod pseudonimem Mój Wet, uparcie go tak nazywają. Bo ja naprawdę rozumiem, że ktoś może być niezadowolony. Że coś poszło nie tak. Że drogo. Że skutki były tragiczne. To jest medycyna, tu shit happens. Niezrozumiałe jest tylko dla mnie nazywanie osoby, która w naszym odczuciu dała, przepraszam za wyrażenie, dupy "moim wetem". To jakieś takie dziwne jest. Śmieszne nawet.

Bo postawmy sprawę jasno. Gdy pójdę z dzieckiem do pediatry i będę niezadowolony, bo mogę, to nie będę pisał na forum miłośników dzieci "mój ped dał syropek na kaszel i nie podziałał". Co to to nie! Napiszę odważnie "Jan  Kowalski źle leczy i bym mu nawet nie dał krowie zastrzyku podać". Ale moim pedem go nazywał nie będę. Może kiedyś był mój, ale teraz to foch.

W związku z powyższym, proszę o nienazywanie mnie określeniem "mój wet", gdyż potem się muszę zastanawiać co znowu zjebałem. Przez to źle sypiam i siwieje mi skroń. Dziękuję i dobranoc!

Komentarze

  1. Mój ped... Jezu, jakoś tak to dziwnie brzmi w dobie tego co się dzieje w kościele🤣🤣🤣. Cieszę sie że udało Ci się przeczytać kolejną książkę😋. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też ten "mój ped" rozwalił na łopatki 😝

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja Mojego Weta zawsze tak wychwalałam na pewnym forum, że aż mnie z tego forum wywalili, bo komuś go poleciłam i nie pomógł. Jak się potem okazało, powodem były problemy z komunikacją - albo ten ktoś nie wysłał maila ze szczegółowym opisem reakcji na leki, albo Mój Wet maila przeoczył. W każdym razie foch, obraza i pretensje, zamiast ponownego zwrócenia się do weta z pytaniem, czy dostał maila. Ktoś inny skreślił go, bo był szorstki przez telefon. Słowa "Mój Wet" wymawiam z szacunkiem i dumą. Mam naprawdę wspaniałego Weta.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz