Otyłość u zwierząt

Żyjemy w czasach, kiedy tzw. "cywilizacja zachodu" ulega stopniowemu roztyciu. Rozejrzyjcie się po ulicy. Gro z nas walczy z nadmiarowymi kilogramami. Nadwaga i otyłość jako choroba cywilizacyjna, są również problemem naszych zwierząt. I nie tylko psów, czy kotów. Króliki, świnki morskie, szczury... człowiek utuczy wszystko. Zdarzają się nawet otyłe krowy.

Argument, że zwierzę jest grube przez sterylizację, słyszałem tyle razy, że chce mi się rzygać na samą myśl. Skoro ona tak strasznie tuczy, jak wytłumaczyć fakt otłuszczenia szczeniąt? Albo młodych zwierząt przed kastracją? Operujemy młode zwierzęta i już tłuszcz jest wszędzie. Cały brzuch wypełniony smalcem! I to wszystko przed "sterylką".

Dlaczego tak się dzieje? Cóż... Żyje nam się nieźle, stać nas na posiadanie zwierząt i na dobre karmienie tych że. Jednocześnie traktujemy je jak członków rodziny, obdarzamy miłością. Ten ogrom uczuć wobec zwierząt sprawia, że z powodu chęci sprawienia im radości, karmimy na każde żądanie. Co więcej, czasem sami zachęcamy do kolejnego przysmaku.

Jednocześnie większość zwierząt towarzyszących nie podejmuje regularnego wysiłku, nie mówiąc o pracy. Jeśli cały Wasz dzień polega na spaniu, jedzeniu i spacerku od czasu do czasu, organizm nie potrzebuje dużej ilości energii. Jeżeli mimo tego mają dostarczaną, odkłada na gorsze czasy w postaci tkanki tłuszczowej. I wcale nie trzeba jeść tłuszczy. Wszystkie cukry (w tym skrobia) odłożą się w boczkach.

Gdy mówię o tym, że zwierzę nie pracuje i rusza się niewiele, często spotykam się ze stwierdzeniem, że przecież jest cały dzień na dworze, że ma duży ogród, że wychodzi na spacer itd. Niestety, aby ruszyć tkankę tłuszczową potrzeba czegoś więcej. Aby zacząć spalać tłuszcz wymagany jest wysiłek i to taki, który trwa jakiś czas. Nie chwilowy zryw. Różne są doniesienia na ten temat, ale najczęściej podaje się, że wzmożona aktywność musi trwać 20-40 minut. I nie, godzinny spacer to nie jest wysiłek. A pies biegający po podwórku, więcej odpoczywa niż rzeczywiście się rusza. To, że pobiegnie obszczekać listonosza nie jest wysiłkiem.


Niestety i to jest bardzo ważne, to my jesteśmy zwykle przyczyną otyłości. Karmimy za dobrze i w zbyt dużych ilościach. Wielu ludzi bezrefleksyjnie sypie pokarm do miski, olewając ilości sugerowane przez producenta. Posiłki gotowane również zwykle są zbyt obfite. Często karma sucha jest traktowana jako przekąska i oprócz pełnej dawki paszy pełnoporcjowej, zwierzę dostaje gotowany posiłek. Poza tym przysmaki, nagrody i jakiś bonus ze stołu. I można się oburzać i wypierać rzeczywistość. Zwierzęta same się nie karmią, a waga nie rośnie z powodu zimy, kastracji, czy powietrza. Żeby utyć trzeba mieć z czego.

Dodatkowo źródła podają, że czynnikiem predysponującym do nadwagi i otyłości, jest właściciel borykający się z tym samym problemem. Personifikując zwierzę, przenosi swoje zwyczaje na żywienie psa czy kota.
Wielu wierzy, że zwierzę nie zje więcej niż jest mu potrzebne, co jest bzdurą. Mój pies będzie żarł, porzyga się, zeżre rzygi będzie żarł dalej. I nie jest tu wyjątkiem.
Jest jeszcze "miłość spożywcza". Z karmienia uczyniliśmy wyraz swoich uczuć do zwierząt, jednocześnie spełniając zachcianki zaskarbiamy sobie ich przychylność. Może zamiast łechtać swoje ego poprzez kolejnego psiego biszkopta, wybrać się na spacer?

Żeby nie było, że tylko zła dieta i brak ruchu. To do zwiększenia masy ciała mogą doprowadzić niedoczynność tarczycy, nadczynność kory nadnerczy i nowotwór zwany wyspiakiem trzustki. Mimo tego, w 19 przypadkach na 20 winny jest właściciel.

Do czego prowadzi otyłość?

Zwierzętom z dodatkowymi kilogramami trudno żyć tak samo, jak nam. Mimo, że o tym nie mówią. Z powodu otłuszczenia cierpi cały organizm. Przede wszystkim zwiększona masa jest obciążeniem dla układu ruchu. Łapy i kręgosłup muszą znosić większe obciążenie, niż te do którego są stworzone. Dochodzi do zwiększonego nacisku na stawy, co może doprowadzić do uszkodzeń chrząstki stawowej i zmian artrozowych.

Otłuszczone są również narządy wewnętrzne. U psów cierpi przede wszystkim serce. Zwiększona ilość tłuszczu w mięśniu sercowym i worku osierdziowym, upośledza proces kurczenia się serca. Dodatkowo ma ono mniej miejsca do pracy, bo przestrzeń dzieli z niepotrzebna tkanką tłuszczową. Konsekwencją jest cała gama problemów kardiologicznych, z nadciśnieniem łącznie. Gdy pompka źle funkcjonuje, zaczynają cierpieć inne narządy - w wyniku niedotlenia i niedożywienia. Ostatecznie problemy sercowe mogą, co oczywiste, doprowadzić do śmierci zwierzęta.

Tłusty kot to natomiast kot, który jest kandydatem na cukrzyka - poza tym, że aparat ruchu i serce też mają za swoje. Dodatkowo otyłe koty tragicznie znoszą głodówkę. U takich osobników istnieje duże ryzyko rozwinięcia się stłuszczenia wątroby, w sytuacji zaprzestania pobierania pokarmu. Wydaje się również, że otyłe koty częściej się zapierają.

Istotną dla właściciela informacją powinno być to, że zwierzęta otyłe mogą gorzej znosić znieczulenie ogólne. Obciążona kilogramami klatka piersiowa może mieć, w sytuacji nawet lekkiego zwiotczenia mięśni, problemy z wentylacją w trakcie zabiegu. I wraca temat obciążonego serca. Dodatkowo przez dodatkowe kilogramy może zaistnieć konieczność zastosowania większej dawki leków. Może choćby dlatego przemyśleć zaprzestanie pasienia zwierząt? Żeby potem nie było, że "wet" coś spieprzył albo "użył złą narkozę".

Co robić by zmniejszyć masę ciała zwierzęcia? Przeanalizować to jak karmimy i dawać ZNACZNIE MNIEJ. Obojętnie czym karmisz - gotujesz, używasz karm komercyjnych, nieważne, ZWIERZĘ MA ŻREĆ MNIEJ! Dodatkowo na rynku znajduje się wiele karm o obniżonej ilości energii - mogą pomóc. Ruch też nie jest głupim pomysłem, jednak tu trzeba postępować z głową. Nie możecie przypiąć otyłego psa do roweru i przejechać 10 km. W przypadku kotów podobno sprawdza się rzucanie po jednym chrupku, zamiast sypać całości do miski. Bieganie za pokarmem jest tu wykorzystywane jako trening.

Podsumowując, otyłość jest chorobą. Choroby się leczy. Co więcej uniemożliwia życie w komforcie, prowadzi do wielu schorzeń, skracając znacznie długość życia. Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że problemem jesteś TY właścicielu. Nie kastracja, nie wiatry znad Sahary, nie chemia w żarciu. Człowiek jest tu problemem. Jeśli karmiciel jest w stanie to zrozumieć i zmienić to jest nadzieja.

Komentarze

  1. No własnie. A ja walczę z przyjacielem, który dokładnie tak, jak Ty piszesz, swoja miłość do naszych psów, wyraża wielka michą ( na szczęście nie tylko nią). Jest jeszcze coś : ciagle jest dużo ludzi, którzy uważają, że "grubszy" to zdrowy:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syndrom babci :) 'jaki z Ciebie fajny synek... taki grubiutki'

      Usuń

Prześlij komentarz