Nie wystarczy nasikać!


Pewnego dnia przyszedł do mnie Pan z informacją, że jego dziesięcioletni pies zaczął częściej sikać, wręcz ma problem z wytrzymaniem całej nocy bez wyjścia na zewnątrz. Pierwszym i podstawowym krokiem w takiej sytuacji jest badanie moczu. Właściciel miał zebrać i przynieść próbkę nazajutrz...

Nazajutrz stawił się dokładnie na otwarcie, w ręku ściskając woreczek strunowy. Wewnątrz woreczka znajdowała się gąbka myjka. Taka do naczyń. Patrzę zdumiony to na pana, to na woreczek. "Co to???" pytam. "Próbka moczu" odpowiada poważnie mój rozmówca...

Badanie moczu bywa bardzo przydatne. Wykonujemy je bardzo często u zwierząt przy podejrzeniach problemu z układem moczowym. Wśród objawów, które mogą zmotywować do wykonania tego badania można wyróżnić: zbyt częste lub za rzadkie oddawanie moczu, nietrzymanie moczu, moczenie w trakcie snu, krwiomocz, bolesne oddawanie moczu, sikanie poza kuwetą... Wszystko co związane z produkcją żółtego płynu. Wykonujemy je również, przy podejrzeniu niektórych chorób endokrynologicznych (cukrzyca, choroba Cushinga) czy przy kontroli stanu nerek (stosunek białka do kreatyniny w moczu). Jak widzicie, jest to dość przydatne narzędzie.

Mocz oceniamy pod względem biochemicznym. Sprawdzamy jego pH, ciężar właściwy, szukamy w nim glukozy, białka, czy bilirubiny. Między innymi oczywiście. Do pełnego badania niezbędna jest jeszcze ocena osadu. Otrzymujemy go po odwirowaniu próbki moczu. I tu ważne jest aby mocz pobrać w sposób właściwy i czysty. Niechlujstwo nie przejdzie.

Niestety, nie wystarczy nasikać. Mocz nie może zostać zebrany jakkolwiek, czy skądkolwiek. Wracając do historii z początku, ani lekarz ani laboratorium nie będą wyciskać moczu z gąbki, koca, czy podkładu chłonnego. Nawet nie chodzi o to, że nam się nie chce (co też jest faktem). Ważniejsze jest to, że taka próbka będzie zanieczyszczona przez różne włókna i inne paprochy z pępka. Na szczęście moja opowieść, choć jest autentyczna, może być traktowana w kategoriach anegdotycznych. 

Mimo to wiele próbek moczu ląduje w koszu na śmieci. Bywa, że właściciel stając przed problemem pobrania materiału do badania wpada na pomysł zebrania go bezpośrednio z podłogi. Na przykład przy pomocy strzykawki z igłą. Kuszące prawda? Skoro i tak musimy pobrać siki, a tu mamy taką ładną kałużę na kaflach, co nam szkodzi? Nada się, prawda?

Nie nada się. Postaram się Wam pokazać dlaczego.

Poniżej macie dwie próbki moczu. Pozornie takie same. W probówce nr I znajduje się mocz pobrany przez punkcję pęcherza - nakłuwamy pęcherz i pobieramy bezpośrednio do strzykawki. W probówce nr II natomiast, jest mocz pobrany od tego samego pacjenta jednak, po najmniejszej linii oporu, z kuchennej podłogi. [możecie zwrócić uwagę, na to że takie wodniste te siku. Jest to spowodowane faktem, że pacjent jest cukrzykiem i produkuje olbrzymie ilości rozwodnionego moczu]


Mocz odwirowałem w laboratoryjnej wirówce, aby oddzielić osad od płynu. W pierwszej próbce właściwie nie było osadu. Na samym dnie znajdowała się jego skąpa ilość. Mimo to wykonałem preparat.


Sam preparat był raczej nieciekawy, gdyż poza pasemkami śluzu i pojedynczym samotnym leukocytem, nic w nim nie było :( Stąd powstrzymam się od wrzucania zdjęcia białej plamy.

Przyjrzyjmy się teraz próbce moczu zebranego z podłogi. Na dnie probówki, osiadły się jakieś brudy i farfocle. 



Poniżej znajduje się kadr z preparatu. Te czarne cętki to kurz i inne podłogowe skarby. Załapał się również jakiś niebieski kłak. Nawet jeśli w takim moczu znajdziemy bakterie, czy inne nieprawidłowości, to jest on uznawany za niediagnostyczny, ze względu na silne zanieczyszczenie.


Sami widzicie. Nie wystarczy jakakolwiek próbka. Musi być prawidłowo zebrana. Ale skoro z podłogi nie, to jak do diaska? Najlepiej złapać bezpośrednio w trakcie oddawania do kubka na mocz (takiego aptecznego). Wiem, wiem czasem jest to trudne, zwłaszcza u suk. Jak podłożyć kubek, gdy zwierzę kuca do samej ziemi? No nie da się. Wielu właścicieli wykorzystuje do tego jakieś płaskie naczynie, chochlę, talerzyk, patelnię. Można? Pewnie, tylko umyjcie porządnie i wyparzcie wrzątkiem, aby usunąć wszelkie zanieczyszczenia. 

U kota też zwykle kłopot z pobraniem. Przecież większość z nich nie życzy sobie niepokojenia w trakcie toalety. Najczęściej udaje się jednak złapać mocz do czystej, pustej kuwety. Poza tym można wykorzystać specjalny żwirek do łapania moczu.

Generalnie wszystkie chwyty dozwolone, byle nie zbierać z podłogi. No i jeśli przelewacie do słoika po dżemie, to przyłóżcie się do jego wyczyszczenia. Nie chcemy aby wyszedł nam cukier w moczu, prawda?

I jeszcze jedno. Mocz pobieracie rano i zanosicie do zbadania rano. Nie łapiecie go wieczorem, aby przynieść rano. Dlaczego? Gdy mocz stoi długo mogą wytrącać się w nim kryształy. Nie chcemy przecież walczyć z wątpliwościami, czy te szczawiany co je tu widzimy faktycznie są w pęcherzu, czy też nie. 

Ostatecznie, gdy nie opiekun nie radzi sobie z pobraniem moczu, zrobimy to my. Mamy swoje sposoby. Myślę jednak, że lepiej będzie dla zwierzęcia, gdy zrobicie to sami w domu.

Komentarze