Zając w opałach...

W obecnych czasach, zając nie ma z ludźmi łatwo. W ogóle to nie ma łatwo od dawna, ale czasy się zmieniają, a on wciąż przez ludzkość jest poszkodowany. Ciągle słyszy się, że zajęcy mało. Że kiedyś to na polach, aż się od nich roiło. A teraz, jak na lekarstwo. Dlaczego?

Jak zwykle, przez ludzi.

Po pierwsze na zająca dalej można polować. Nie mam pojęcia, czy to się praktykuje ale na wykazie zwierząt łownych istnieje. Cały czas mówi się o spadku ich populacji, mimo to jeśli będę chciał i wykażę się determinacją, mogę iść późną jesienią i na zająca zapolować.

W kość daje im także rolnictwo. Wiele młodych zajęcy ginie w wyniku kontaktów z maszynami. Podobno także likwidacja miedz i duże obszary obsiane monokulturowo, również nie poprawiają kondycji tych zwierząt. Dodatkowo haniebna praktyka wypalania łąk. To jest już istny mord. Nie tylko zajęcy, a także innych mieszkańców traw. 

Dodatkowym problem są jeszcze miłośnicy zwierząt. 

Co?! Miłośnicy zwierząt? Tak! Owszem!

Pierwsza grupa to spacerowicze. Idzie sobie taki przez łąkę albo miedzą i przypadkiem natrafia na kulące się w trawie młode zajączki. Mądry spacerowicz nie będzie niepokoił i dotykał, a upewniwszy się że wszystko w porządku ruszy dalej. Bezmyślny może zachować się na dwa sposoby. 

Pierwszy scenariusz to, że złapie je za pazuchę i pobiegnie do weterynarza. Bo skoro same to pewnie potrzeba im pomocy. U lekarza dostanie opierdziel, że przez niego całkiem zdrowe zwierzęta porwał z ich naturalnego środowiska. Co teraz, odnieść? Odnieść nie wolno. Młode zające nie mają zapachu. Jest to element ochrony przed drapieżnikami. Te natomiast dobrze wiedzą, że tam gdzie ludzie jest zwykle i jedzenie. Młode zające padają łupem drapieżników, ponieważ tym drugim łatwiej je, dzięki naszemu zapachowi, znaleźć. I tym oto sposobem małe zajączki nie mogą wrócić na łono natury, zamiast tego trafiają do azylu czy leśnego pogotowia. Całkiem niepotrzebnie.



Drugi scenariusz będzie miał gorszy finał. Część ludzi po prostu wygłaszcze małe uszaki i pójdzie sobie. Z poczuciem, że wiedzą iż młodych zajęcy się z łąki nie zabiera. W tym przypadku zginą one z głodu. Jak wyżej, nadanie zajączkom naszego zapachu, ułatwi drapieżnikom ich znalezienie.

A dlaczego te małe zajączki siedzą tak całkiem same na miedzy? Zające nie kopią nor. Samica rodzi małe w kryjówce, którą mogą stanowić zarośla czy kępy wysokiej trawy. Czasem chowa je w różnych miejscach. Małe zajączki spędzają większość czasu same, czekając aż matka przyjdzie je nakarmić. Dodatkowo samica często przenosi młode w nowe miejsca. Tak mają, to jest dla nich normalne. 

A kiedy można zabrać takiego młodego zająca z "gniazda". Tylko i wyłącznie jeżeli macie pewność iż jego życie jest zagrożone. Np. gdy w pobliżu leży martwy dorosły osobnik. Lub gdy zwierzę wygląda na chore - chociaż tutaj zalecam ostrożność. Przecież większość z nas nie ma wiedzy aby dokonać oceny zdrowia dzikiego zwierzęcia. Najlepiej jeżeli nie widać widocznych ran a zając nie leży na boku, w ogóle zwierzęciu dać święty spokój.

Druga grupa ludzi, którzy szkodzą zającom to osoby puszczające psy wolno na spacerach. Część z naszych czworonogów ma rozwinięty instynkt łowiecki.
I pewnie, zdrowy dorosły zając psu ucieknie, ale pamiętajmy, że on jest u siebie, a to my jesteśmy gośćmi. Chwila radości waszego psa to wielki stres dla szaraka. Poza tym zdarzają się przypadki zagryzień, zwłaszcza młodych zajęcy.

Kolejni sprawcy zajęczych nieszczęść, to ci którzy wypuszczają swoje koty na dwór. Kot jest drapieżnikiem, obojętnie co o nim myślicie. I nie przestanie polować tylko dlatego, że go regularnie karmicie. Dodatkowo na ofiary nie wybiera tylko tych zwierząt, które ludzie uznają za szkodniki, ale także inne - często chronione, gatunki. Jego ofiarą bardzo często padają młode zające. Część z nich ma szczęście i trafi do azylu, wiele zginie. 

A co jeśli faktycznie staniemy pod ścianą i spotkamy zwierzę, które naprawdę wymaga pomocy? Odpowiedź jest prosta i uniwersalna w przypadku każdego dzikiego zwierzęcia. Doraźnej pomocy udzieli większość lekarzy weterynarii. Potem poszkodowane zwierzę należy oddać w ręce ludzi, którzy znają się na dzikiej faunie. Należy poszukać najbliższego azylu czy leśnego pogotowia. Trzymanie i próby odchowu we własnym zakresie skończy się prawdopodobnie tragicznie dla zwierzęcia. Poza tym łapanie, przemieszczanie i przetrzymywanie zwierząt dzikich bez uprawnień to przestępstwo. 

Jeżeli z jakiegoś powodu, niemożliwe jest szybkie dowiezienie zwierzęcia do azylu, człowiek może stanąć przed problemem czasowego dokarmiania maluchów. Nie można założyć, że damy cokolwiek i zwierzęta sobie poradzą. Wszelkie mieszanki dla niemowląt i krowie mleko są surowo zakazana. Podawanie takich produktów równa się śmierci zwierzęcia. Jeśli będziecie musieli karmić młodego zająca, jedyne co możecie podawać to kozie mleko. Dotyczy to się również młodych saren czy jeży. Kozie mleko ma zielone światło. Nie zmienia to jednak faktu, że zwierzęta trzeba jak najszybciej oddać w ręce profesjonalistów. 




Zakończmy ten wpis gorącą prośbą w imieniu zajęcy.. Natura świetnie radzi sobie sama, jeśli nie będziemy je przeszkadzać. Dajcie jej szansę.

Jeżeli realnie chcecie pomóc młodym zającom (innym potrzebującym), to macie ku temu idealną okazję. Fundacja Dla Dzikich Zwierząt Larus zbiera fundusze na inkubator i koncentrator tlenu, które zwiększą szansę osieroconych maluchów. Link do zbiórki:

https://www.ratujemyzwierzaki.pl/inkubator-i-koncentrator?fbclid=IwAR1jAS2gmTJvZCk5UFBOsFq8XL3mrmul_Yp9IGPKwTqsbehai2N6_hdojuo

Komentarze